czwartek, 22 sierpnia 2013

Na rybach, czyli poranna wyprawa nad rzekę Tech koło miasteczka Le Boulou

      Pobudkę mieliśmy dziś o szóstej rano :)

     Jeden ze znajomych w naszej Południowej Arkadii jest zapalonym wędkarzem i zaproponował, że zabierze moich chłopców (bratanka i syna) na ryby nad rzekę Tech (nieopodal miasteczka Le Boulou).
     Chłopcy trochę żartowali, że lepiej się w ogóle nie kłaść, niż tak wcześnie wstawać, ale jakoś dotarło do nich, że na ryby trzeba wcześnie wstać wyśpiwszy się jednak trochę :)
     No cóż, nastolatki maja to do siebie, że do skowronków raczej nie należą :)

     Rano punkt szósta obudziłam ich więc i już po parunastu minutach małżonek wyruszył z nimi ku domowi naszego  Wędkarskiego Instruktora.

    Po jakiejś godzinie wrócił sam (naturalnie małżonek, a nie Instruktor) , przygotowaliśmy piknik na śniadanie i ruszyliśmy do nich nad rzekę.


Poranki bywają różne, czasem góry lubią okryć się białą mgiełką :)
Tu widok na wpadające do Morza Śródziemnego pasmo pirenejskie Albères

Co minutę inny widok : tu Albères z prawej i słońce wschodzące nad morzem

Złote promienie słońca odbijają się w Morzu Śródziemnym ...

Lubię patrzeć na góry i ich różne odcienie szarości ...


Droga do naszych wędkarzy nie należy do najłatwiejszych.
Zwykły samochód tam nie dojedzie.
 Potrzebna terenówka (albo własne nogi)

Gdy do nich dotarliśmy, okazało się ze maja już sporo drobnych rybek na tzw. friture

Początek połowu

Nauka Cierpliwości (przez duże C)
Przynęta. Żywa :)
Na początku chłopcy brzydzili się TEGO dotknąć i Instruktor Wędkarski musiał im szykować każdy "kęs" przynęty.
  Z czasem jednak jeden, a nieco później i drugi, przemogli się i nawet żartowali   jaki kolor przynęty jest bardziej skuteczny

      Aż nagle zorientowaliśmy się , że kilka godzin minęło jak z bicza strzelił. 
    Między "śniadaniem na trawie" , łowieniem ryb ,  ich zdejmowaniem z haczyka (tu do końca młodzież odmówiła współpracy i już nawet ja sobie przypomniałam jak się to robi), i zakładaniem nowej przynęty, czas minął niepostrzeżenie i słońce świeciło coraz silniej. Pora więc była zakończyć ten pierwszy wypad na ryby naszych chłopców. 

A oto połów naszych młodych wędkarzy. Niestety jeśli chodzi o patroszenie ryb, to odmówili kategorycznie jakiejkolwiek współpracy, ryzykując nawet niedopuszczenie do degustacji gotowego produktu.
Nie miałam na kogo zrzucić, tego "miłego" obowiązku, bo małżonek solidaryzował sie z młodymi.
Przyszło mi więc wypatroszyć całość własnymi rękoma (no, w rękawiczkach oczywiście), czym zyskałam sobie ich szczery podziw (mam nadzieję) ...
Ja tego patroszenia też nie lubię, ale trudno, jakos wytrzymałam te próbę siły charakteru:)

Ta największa rybka to dziki karp rzeczny złowiony przez mojego syna, z czego był bardzo dumny:)

Smażenie "friture" w głębokim oleju poszło już błyskawicznie...




Błyskawicznie poszło też jedzenie usmażonych rybek z aïoli, w czym żaden z panów współpracy już nie odmawiał :)

Umówiliśmy się, że w przyszłym tygodniu chłopcy wybiorą się ponownie na naukę wędkowania z naszym Instruktorem Wędkarskim.
Tym razem będą próbowali złapać parę większych karpi rzecznych (dzikich, a nie hodowlanych).
--------------------
Niech żyje slow life :))), czyli żyjmy wolniej kiedy tylko się da.


7 komentarzy:

  1. W życiu bym tych robali nie dotknęła!!!!
    Choćbym już miała nigdy ryby nie zjeść !!!
    Widoki piękne i na pewno fajnie się odpoczywa, kiedy można sięgnąć spojrzeniem tak daleko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem za! :) Jeszcze nigdy nie byłam na rybach. Trzeba dopisać do listy "must do" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wprawdzie na rybach juz bylam ale sama nigdy zadnej nie zlowilam. Takie swiezutkie, prosto z patelni smakuja wysmienicie! Palce lizac:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z życiem "wolniej" się zgadzam, ale na wędkowanie mnie nie namówisz...;o)

    OdpowiedzUsuń
  5. originale partie de pêche et excellents poissons car j'y ai eu droit aussi (et tout prêts en plus!), même sans pêcher !

    OdpowiedzUsuń
  6. Miejsce piekne, wolalabym dotykac robakow, niz patroszyc ryby:)

    OdpowiedzUsuń