poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Banyuls-sur-Mer, czyli gorączka sobotniej, sierpniowej nocy




       Często pisałam o moim ulubionym Collioure (klik1, klik2, klik3, klik4, klik5), więc tym razem dla odmiany przedstawię przedostatnią przed hiszpańską granicą miejscowość we  Francji nad Morzem Śródziemnym. A chodzi o Banyuls-sur-Mer. 

       Znawcy i wielbiciele win, szczególnie tzw. vins doux naturel, znają zapewne nazwę Banyuls. 
Jest to nazwa chroniona win z nadmorskich winnic dookoła miejscowości Banuyls-sur-Mer. 
Napisałam, że to przedostatnia nadmorska miejscowość przed hiszpańską granicą, bo bliżej niej jest jeszcze Cerbère, ale nie ma tam już takiej atmosfery kurortu jak w Collioure, Port-Vendres, czy Banyuls-sur-Mer.

     Banyuls-sur-Mer liczy niecałe 5 tysięcy mieszkańców, a rozsławione zostało dzięki winom i urodzonemu tam  rzeźbiarzowi i malarzowi francuskiemu pochodzenia katalońskiego. 
      Był nim Aristide Maillol (1861-1944), jeden z najbardziej znanych rzeźbiarzy francuskich pierwszej połowy XXw. Jego rzeźby można zobaczyć w Muzeum Orsay w Paryżu, w parku Tuileries koło samego Luwru, w jego paryskim muzeum, no i w samym Banyuls-sur-Mer gdzie miał od 1910 swoje atelier (teraz też muzeum).
       Do Maillol'a powrócę jeszcze nie raz, ale dziś pozostańmy przy opisie wieczornego spaceru po Banyuls na esplanadzie nad morzem.
   Na przechadzkę wybraliśmy się już wieczorem, gdy upały zelżały (w dzień było ponad 35°). Mieliśmy pewną okazję do uczczenia więc rozpoczęliśmy posiłkiem w restauracji "Chez Claude" nieopodal morza, plaży i deptaka. Restauracji nie znaliśmy, trafiliśmy tam przypadkiem.


Często znajomi z Polski zadają mi pytanie za  ile można zjeść na wakacjach we Francji jakiś fajny posiłek w restauracji.
Postanowiłam wiec częściej fotografować konkretne przykłady.
W restauracji "Chez Claude" w Banyuls, można zjeść np małże z frytkami i kieliszkiem wina już za 12€, co jest dobrą ceną na te okolice.
Jest też ciekawy zestaw za 19 € (przystawka, danie główne, deser i 0,25 l wina)
Dania główne, to same ryby i owoce morza.
Jedyna uwaga, to fakt że nie można tam płacić kartą, co we Francji jest jednak ewenementem i rzadkością
(ale bankomat jest 10 m dalej :)


Tego wieczoru skusiliśmy się na zestaw za 19€ od osoby.
Z przystawek mieliśmy okazję spróbować krewetki i małże zapiekane w aïoli,
 a na danie główne mantę z kaparami (raie aux câpres) i smażoną flądrę (turbot) z aïoli.
Do tego białe wino lokalne.
Dania były tak obfite, ze na deser ograniczyliśmy się do symbolicznego sorbetu :)

Tego akurat wieczoru na placyku był koncert przebojów z lat 60-90-tych.
Sporo osób nawet sobie potańczyło ...


Próbowałam nagrać (telefonem) mały filmik, żeby pokazać wam jak się bawią Francuzi tańcząc madisona, ale ścieżka audio jest kiepska. 


Jedna z rzeźb Maillol'a na deptaku nad morzem




Plażowe, nocne klimaty
Budynek merostwa otwarty do późna, bo wewnątrz można obejrzeć wystawę malarska  lokalnych  artystów



Do zobaczenia!

5 komentarzy:

  1. No to już chyba wiem, gdzie spędzę moje kolejne wakacje...Cudownie tam i jaka wspaniała kuchnia (to pewnie wpływy Hiszpanii!) w każdym bądź razie takich menu w basenie Arcachon nie ma. Maillola uwielbiam, zawsze się fotografuję z jego "pannami". A wracając do Collioure, to czytając dzisiejszy "Courrier International" natrafiłam na znakomity tekst o tej miejscowości, napisany przez Stephen'a Clarke'a autora God save the France i zatytułowany Colliure la fauve- jest to wszak kolebka fowizmu a widoczki tego miasteczka, jak napisano, w liczbie 242 są ponoć najbardziej znanym tematem Francji, poza oczywiście obrazem Moulin Rouge, Lilii wodnych Moneta i ud pani Renoir:))

    OdpowiedzUsuń
  2. C'est une belle atmosphère rendue par ce post, on y retrouve l'art de vivre estival sur cette côte. Bien sûr, c'est un peu "le bout du monde", au bout d'une route longue et sinueuse; par contre dans la journée, cette route bordée de vignes plongeant dans la mer est unique. Bonne journée, Nika et merci pour notre patrimoine

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam w tym roku w muzeum d'Orsay i pamiętam jego rzeźby :)
    Ale po przeczytaniu Twojej relacji stwierdziłam że jestem chyba łasuchem, bo najbardziej zapamiętałam te małże i białe wino :)
    Koleżanka która mieszka w Paryżu mówiła mi, że wyczuwalna jest różnica w charakterze między ludźmi z północy Francji i z południa. Pewnie dotyczy to też i kuchni.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach.. Cudne widoki:) Jedzonko wygląda bosko.. Na razie plany podróżne u nas związane bardziej z północą Europy, ale Francja następna w kolejce:)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pochodziło by się tak...Oj...Pochodziło...;o)

    OdpowiedzUsuń