czwartek, 25 lipca 2013

Konfitury morelowe, czyli dzień drugi w letnim laboratorium, tym razem pod figowcem

Po brzoskwiniowym piątku nastała morelowa sobota...

     Dostaliśmy bowiem również skrzynkę dojrzałych moreli odmiany Rouge de Roussillon. Ponieważ nie mogłam zająć się nimi od razu (najpierw robiłam konfitury brzoskwiniowe, o których pisałam tutaj), musiałam zacząć od przebrania owoców i odkrojenia kawałków zbyt dojrzałych, które zaczęły się lekko psuć...





         Polówki aromatycznych owoców .               
Czyste, połówki moreli, które posłużą
do zrobienia konfitur



                 Pestki wyrzucamy na łonie natury ,    
a nuż coś wyrosnie:)
                   Opady z nadpsutymi czesciami zbyt              
dojrzalych owocow



       
Największa misa do konfitur
, jaka nam została
w spadku bo babci mego małżonka


      
Gotowe, obrane owoce czekają na gotowanie.
W sumie było ich dokładnie 8 kg                 


Dodałam 3,9 kg cukru...

I zaczęło się misterium konfiturowe....







Ogromna łyżka jest niezbędna do mieszania takich ilości bez ryzyka oparzenia się :)







  
      Złote, słoneczne lato zamienia się w morelowy wulkan

Konfitury gotowe do nakładania do słoików. 
Połowę nałożyłam do słoiczków,  a pozostałą część smażyłam jeszcze trochę dodając wodę kwiatu pomarańczy (eau de fleur d'oranger).  W ten sposób mam dwa rodzaje konfitur: morele "naturalne" i morele z nutką kwiatu pomarańczy :)



Ten lejek kupiłam w zeszłym roku w Polsce.
To specjalny lejek do konfitur.
Kosztował parę złotych i okazał się bardzo wygodny.
Ma dużą dziurkę i kilka rozstawów od spodu, wiec
pasuje do wielu różnych słoików,

Bardzo lubię słoiki marki Famille Weiss*. Napełniony słoik nakrywamy jednorazowa pokrywka i dociskamy zakręcając metalowa pokrywka. Pasteryzujemy i po wyjęciu odkręcamy , wylewamy wodę, sprawdzamy czy słoik się dobrze zassał , wycieramy wszystko do sucha i ponownie zakręcamy.
Otwarcie następuje przez zrobienie dziurki pośrodku pokrywki wewnętrznej. Gdy powietrze dostanie się do środka, można ja zdjąć i wyrzucić. Nakrętka służy do zakręcenia napoczętego słoika żeby moc go przechować w chłodnym miejscu przez jakiś czas.
W tego typu słoikach można tez przechowywać różne pasztety , ale ja akurat ich nie robię...



Moje pasteryzowanie na tarasie pod figowcem :)
Tu akurat zdjęcie zwykłych słoików z nakrętkami 


Z sumie wrobiłam 28 słoików :)

A tymczasem Mona wypoczywała sobie machając tylko od czasu do czasu ogonkiem :)








4 komentarze:

  1. Z takimi zapasami możesz już otworzyć B&B! Podziwiam zapał i pracowitość. Morelowe przetwory wyglądają bardzo smakowicie.Szkoda, że koty nie lubią konfitur. Na pewno by Monie smakowały!

    OdpowiedzUsuń
  2. o to się nazywa hurtowa produkcja :) ale już czuję smak i zapach tych moreli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. une de mes confitures préférées: en 1er, la cerise, en 2 l'abricot
    Ensuite tout me va...
    je vais à nouveau avoir un peu de temps pour visiter les blogs

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygadają przepysznie!

    OdpowiedzUsuń