wtorek, 26 lutego 2013

Zimowe niebo na południu po raz wtóry...

Dziś chciałabym wam zaprezentować ponownie niesamowite zimowe niebo naszej południowej Arkadii w obiektywie zaprzyjaźnionej A.M. 


Pierwsze zdjęcie (poniżej) zrobione zostało o świcie w ostatni, tak mroźny weekend.  






Dwa pozostale to zachody słońca uchwycone w tym samym dniu w listopadzie zeszłego roku. 
I zapewniam was , że nic się nigdzie wtedy nie paliło, choć przez parę minut niebo stanęło w płomieniach.
Urzekające8








*****

PS. Poprzednie zdjęcia nieba w obiektywie A.M. można zobaczyć tutaj.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Tramontane i niedzielne poszukiwania wiosny...


Gorzkie drzewo migdałowe
      Ten weekend miał minąć pod znakiem poszukiwania wiosny. W naszej południowej Arkadii jeszcze parę dni temu było bowiem 16-18 stopni i wiosnę czuć już było tuż, tuż. 

   Wśród winnic zaczęły kwitnąć dzikie drzewa migdałowe i złote mimozy.

   Tymczasem pod koniec zeszłego tygodnia nadeszła fala chłodów , temperatury spadły do zera, a na dodatek zaczął wiać silny wiatr, tramontane. 

    Wczoraj momentami ten północny wiatr wiał nawet z prędkością do 100 km/h (przypomniały mi się od razu wiatry na Nordkappie). 
Każde 10 km/h, to -1°C , co w praktyce oznaczało wczoraj temperaturę odczuwalną (=odczucie termiczne) jako -10°C. 
(Słyszałam w telewizji, że w Marsylii tez nieźle dmuchał mistral i temperatura odczuwalna dochodziła nawet do -12°C.

    Wybraliśmy się wiec na poszukiwania wiosny samochodem, bo chciałam uwiecznić kwitnienie drzew migdałowych zanim wiatr im zwieje wszystkie płatki. Mimozy też już prawie w pełni kwitnienia i za parę dni mogłoby już być za późno.

    Spektakl z wichurą w tle był naprawdę spektakularny, ale momentami ograniczałam się do fotografowania przez otwarte okno, bo każda próba opuszczenia pojazdu oznaczała szarpaninę z drzwiami :)

       Oto kilka zdjęć naszych "wichrowych wzgórz" :)

Dzikie drzewo migdałowe

Wiatr pozrywał foliowe płachty pokrywające materiały
na budowie nowej szkoły i poniósł je hen, hen...
 I tylko niektóre zatrzymały się  w winnicy obok 

Migdałowce mogą też rosnąć w formie krzewów
Wiatr tak ruszał gałązkami, ze aż zdjęcie wyszło nieco poruszone :)

Kwitnąca mimoza uznawana jest za pierwszy znak wiosny.
Można też jej kwitnące gałązki kupić w kwiaciarniach
na północy kraju...

I znów migdałowce ...


Było koło 11 rano ...

Ciekawa jestem, cóż te ptaki mogą wyjadać w winnicach?

      Znalazłam też jedno zdjęcie jadalnego migdałowca, zrobione na początku marca 2012.  Pogoda była wtedy prześliczna. To zdjęcie przypadło mi tak bardzo do gustu, że używałam go jako wygaszacza na ekranie telefonu przez dobrych kilka miesięcy.

To owoce  białego migdałowca są jadalne.
Te z kwitnącego na różowo są zbyt gorzkie.

Jeszcze jedno zdjęcie sprzed roku.
Tu akurat nowa część naszej wioski,
a w tle oczywiście Canigó.

       Jesienią zebraliśmy trochę jadalnych migdałów z dzikich drzew, które rosną w winnicach. Nie było tego dużo, ale na własne potrzeby wystarczyło. 
        Jedyny kłopot, to fakt że ich łupinki są twardsze od migdałów uprawianych w sadach. Trochę trwa takie łuskanie dzikich migdałów, ale są naprawdę smaczne (no i ekologiczne:).

Zbiory migdałów na jesieni 2012
*****

niedziela, 24 lutego 2013

Gołąbki, czyli skutki rozmowy z kapustą



Gołąbków nie robiłam już lata całe, aż nagle któregoś dnia coś mnie podkusiło i robiąc zakupy na zupę jarzynową, zakupiłam również małą główkę kapusty. Leżała parę dni w lodówce i uśmiechała się do mnie każdego wieczoru kusząc : „zrób ze mnie śliczne gołąbki, przecież masz ochotę”. Ochotę może i miałam, ale zwlekałam pamiętając, że jest to dość pracochłonne przedsięwzięcie. Może lepiej zrobię zupę dietetyczną na kapuście? 


Może ją po prostu poszatkować na surówkę? Ale całą główkę? W końcu doszłam do wniosku, że jednak tylko gołąbki są potrawą, na którą zasługuje „moja” kapusta. Bo i można zjeść  od razu (to znaczy następnego dnia, bo wtedy lepsze) i można też zamrozić  nadmiar potrawy najpóźniej.
Nabyłam więc świeże mięso wieprzowe „od szynki”, sprawdziłam, czy mam wszystko co potrzeba i zabrałam się do roboty.
Kapusta ochoczo wskoczyła do gorącej wody w garnku i z lubością pławiła się w słonawym ukropie przez jakieś 40 minut.

W tym czasie wstawiłam wodę w osobnym garnku i zagotowałam w lekko osolonej wodzie 125g białego ryżu długo ziarnistego. Odstawiłam ryż do wystygnięcia.
Na patelni usmażyłam na oleju drobno pokrojone w kosteczkę dwie średnie cebule i poszatkowane 3 ząbki czosnku. Po zrumienieniu odstawiłam do wystygnięcia.




W dużej salaterce wymieszałam świeżo zmielone 60 dkg mięsa z dwoma surowymi jajkami. Doprawiłam pieprzem, mieloną ostrą papryką, odrobiną mielonej gałki muszkatołowej i oregano.  Następnie dodałam wystudzone: ryż i usmażone cebule z czosnkiem. Wszystko dokładnie wymieszałam.

Ugotowaną kapustę wyjęłam z garnka, pozostawiłam do wystygnięcia, żeby się nie poparzyć.  Następnie wycięłam jej od spodu stożkowatą dziurkę , żeby łatwiej było ją „rozbierać” z liści.  Małymi liśćmi wyłożyłam dno dwóch naczyń żaroodpornych, a w większe zawijałam nakładane łyżką nadzienie. Następnie ułożyłam gołąbki w naczyniach. Były zbyt płytkie, więc ułożyłam tylko jedną warstwę (kiedyś dusiłam je w garnku i układałam dwie warstwy). Zostało mi jeszcze trochę kapusty, więc ją powkładałam w szparki między gołąbkami.



Szybko zrobiłam sos na z bulionu warzywnego i przecieru pomidorowego. Dodałam do niego ciut koncentratu pomidorowego i pieprzu. W sumie wyszło około litra. Zalałam tym oba naczynia z gołąbkami i przykryłam szczelnie folią aluminiową (lepsze byłyby naczynia z pokrywkami, ale moje akurat pokrywek nie mają, więc musiałam sobie poradzić inaczej).






Oba naczynia wstawiłam do rozgrzanego piekarnika (180°C) i piekłam przez prawie dwie godziny. Tuz po wyjęciu kapusta wydawała mi się nieco twardawa. Było jednak późno, więc i tak konsumpcja gołąbków nie była przewidziana od razu. Zostawiłam je na noc w stygnącym piekarniku (nadal przykryte) i dopiero rano wstawiłam do lodówki.




Wieczorem były już jak należy J Wyszło ich sporo, więc część zamroziłam na później…





Czy macie jakieś inne przepisy na nadzienie do gołąbków ?

sobota, 23 lutego 2013

Pierwsza paryska ładowarka telefonów na dworcu Liońskim.... początek nowej ery?

Uzupełnienie z 25 czerwca 2013:


Parę dni temu ponownie byłam na Gare de Lyon - niestety ładowarki już nie ma, a pan z punktu informacyjnego nie potrafił nic dodać ponadto, że ją zlikwidowano 
(no tyle to widać było gołym okiem :)
Cóż, pewnie eksperyment nie okazał się "grą wartą świeczki" :(




*******


Dzisiejszy wpis pozostaje związany z tematyką kolejową, a dokładniej z tematyką dworcową.


Gare ed Lyon , Hall 2
Gare de Lyon, Hall 2










Na paryskim Dworcu Lionskim, czyli Gare de Lyon, można bowiem podziwiać od zeszłego roku odremontowany Hall 2 (hala peronowa po lewej stronie od hali głównej).  Jest tam teraz naprawdę ładnie. Przeszklone ściany i dach, nowe sklepy i punkty usługowe (np apteka). Hala główna (Hall 1) wydaje się obecnie nieco obskurna w porównaniu do tej bocznej po remoncie.


Gwoli ścisłości przypomnę, że dworce w Paryżu są "docelowe", a nie "przejezdne". Po prostu peron kończy się w hali dworcowej. Pasażerowie wysiadają, potem nowi wsiadają i pociąg wycofuje się jadąc w przeciwnym kierunku. Dlatego wszystkie TGV (i intercity chyba też),  mają dwie lokomotywy, z przodu i z tyłu.

O ile dobrze pamiętacie to właśnie w holu głównym tego właśnie dworca fotografowałam pod koniec zeszłego roku gigantycznego peta (wpis tu).

Dziś chciałam wspomnieć o innej ciekawostce, którą zauważyłam już na jesieni, a potem któregoś razu obfotografowałam nieco dokładniej.

Ładowarka w nowej bocznej hali peronowej,  obok sklepiku Berko

Chodzi o ładowarkę do telefonów i mp3. Dodam, że jest ona darmowa i z wtyczkami do różnych marek telefonów.

Mini-sejfy z kabelkami i kluczykiem


Fakt, że coraz więcej osób używa biletów elektronicznych. Część jeszcze drukuje bilety na kartonikach, część drukuje w domu, ale coraz częściej można pokazać kontrolerowi bilet w telefonie (kwadratowy kod do skanowania). Myślę, że za dwa, trzy lata większość klientów nie będzie już nic drukować, bo wystarczać będzie kod na ekranie telefonu. No ale to pewnie temat na osobny wpis :)

A co zrobić gdy telefon nam się rozładuje? Poszukać gniazdka i podładować trochę telefon, naturalnie:) No a jeśli przypadkiem nie będziemy mieli przy sobie ładowarki....?
Pół biedy jeśli uniemożliwi nam to słuchanie muzyki, czy odczytanie wiadomości, ale jeśli ktoś będzie miał taki bilet do zeskanowania?


Wnętrze jednego z takich " sejfów"
 z kilkoma wtyczkami do wyboru




Od sierpnia 2012 na Dworcu Liońskim w Paryżu można w takiej sytuacji udać się szybko do wielofunkcyjnej ładowarki w różnymi wtyczkami, którą w nowym holu udostępniono pasażerom. 
Za darmo :))

Można nawet użyć monety 1€ jako żetonu i zostawić
telefon w ładowarce (ładowanie maximum 30 min).
       To pierwsza taka w Paryżu, mam nadzieje, że nie ostatnia:) Jest to bowiem test i w zależności od reakcji użytkowników, koleje francuskie zainwestują w inne takie ładowarki (lub nie).
Na razie słyszałam, że w grudniu 2012 zainstalowano  podobną ładowarkę na dworcu w Reims w Szampanii. Ciekawe czy są jeszcze gdzieś podobne instalacje? A w innych krajach?





Do tej pory widziałam tylko na lotniskach miejsca do gniazdkiem elektrycznym, ale trzeba mieć swoja ładowarkę (do telefonu, komputera czy innego sprzętu przenośnego).  Takie gniazdka jak na zdjęciach obok są na przykład w sali odlotów na lotnisku w Tuluzie.



******

środa, 20 lutego 2013

OUIGO, czyli "pociągowy" lowcost we francuskim TGV

Zdjęcie nowego typu tanich szybkich pociągów
 (internet na moim komputerze)
 Już od 19 lutego 2013, czyli od wczoraj popołudniu można kupić za 10 € od osoby bilet na francuski pociąg TGV pędzący 300 km/h. 
Do tej pory można było tylko pomarzyć o takiej cenie na trasie np z Montpellier czy Marsylii do stacji Marne La Vallée Chessy TGV u bram paryskiego Disneylandu.

(dla porównania bilet na kolejkę Orlyval  + RER z paryskiego lotniska Orly do centrum Paryża kosztuje 11€30)

Kto by przypuszczał, że idea tanich podroży dotrze do podziwianych na całym świecie pociągów TGV. A tymczasem francuskie koleje, czyli SNCF, postanowiły pójść z duchem czasu. 

Mamy tanie samoloty, to czemu nie pociągi? Wychodząc z takiego założenia SNCF postanowilo umożliwić pasażerom tanie podróże szybkimi pociągami.

Od 2 kwietnia ruszą nowe linie z regionu paryskiego do Marsylii (przez Lyon, Avignon, Aix en Provence) lub do Montpellier (przez Lyon i Nimes).

Zasada jest prosta : 1 taryfa, 1 miejsce, 1 bagaż

    Taryfa w pociągach OUIGO nie zależy od odległości lecz od tego jak wczesnie kupimy bilet. 
    Najtańsza to 10 € za dorosłego i 5 € za dziecko poniżej 12 lat.  Im bliżej daty podroży tym droższe mogą być bilety, ale nigdy nie drożej niż pełna taryfa na normalne TGV. 
    Każdy pasażer ma prawo do jednego bagażu podręcznego. Każdy dodatkowy jest płatny. Miejsce z gniazdkiem elektrycznym + 2 €, a   informacje SMSem o peronie itp  +1€.
      W pociągu Ouigo nie ma wagonu restauracyjnego, trzeba kupić sobie prowiant na dworcu. Do pociągu trzeba stawić się pól godziny przed odjazdem. W regionie paryskim dworzec jest , na wzór lotnisk dla tanich linii, dość daleko od miasta, bo aż koło Disneylandu, ale podmiejskim szybkim metrem bez przesiadki można się dostać do centrum Paryża. Natomiast w innych miastach Ouigo zatrzymywać się będzie na tych samych dworcach co normalne TGV.

    Wykupiłam sobie właśnie bilet z Montpellier do Marne La Vallée Chessy TGV na maj. Razem z gniazdkiem elektrycznym i informacjami smsowymi zapłaciłam całe 18 €, bo bilet podstawowy na maj był już od początku po 15 €. 
        Na tej samej trasie bilety na czerwiec są w tej chwili po 10 €.
Oczywiście bilety i dodatkowe usługi można kupić tylko przez internet. Strona www.ouigo.com posiada również wersję anglojęzyczną.

     Jak już się przejadę :) , to opiszę wam cóż tam jest innego tym niebiesko-różowym Ouigo w stosunku do zwykłych TGV.

Strona internetowa już działa. www.ouigo.com

Więcej informacji możecie znaleźć w tym tu komunikacie prasowym.

piątek, 15 lutego 2013

Smoothie w czapeczce


W poniedziałek rano zauważyłam na stoisku Pain à la ligne na Dworcu Północnym w Paryżu (Gare de Nord) rządek kolorowych czapeczek na butelkach ze smoothie o smaku kiwi i limonek. 

Zaintrygowało mnie to więc zapytałam się sprzedawczyni o co chodzi i co to oznacza. Wyjaśniła dość skrótowo, że to babcie dziergają w celach charytatywnych. 

    Kupiłam więc dwie buteleczki w dwóch czapeczkach, aby móc je dla was sfotografować. Były po prostu prześliczne. Jak widać na zdjęciu było ich wiele rodzajów i kolorów. 
    A butelki na stoisku wyglądały jak krasnoludki.


    Do każdej czapeczki przyczepiono małą etykietkę w wyjaśnieniem, że firma produkująca smoothie, przeznacza 20 centymów od każdej zakupionej butelki na rzecz stowarzyszenia charytatywnego "Les petits frères des Pauvres", które otacza opieka samotne, starsze osoby...

   Weszłam więc na stronę internetowa firmy innocent, gdzie znalazłam trochę więcej informacji o tej dorocznej - jak się okazało - akcji.
Firma postawiła sobie tej zimy za cel by odziać w czapeczki aż 250 tys buteleczek. 
Sprzedawczyni na dworcu pomyliła się tylko co do jednego, nie tylko babcie dziergają czapeczki. Każdy może uczestniczyć w tej akcji. Na stronie internetowej można zamówić włóczkę, obejrzeć model czapeczki , a nawet film instruktażowy. Można dziergać kiedy się chce, ale tej zimy gotowe czapeczki należało wysłać im do 15 grudnia.



Zorganizowano tez we Francji 9 "Kawiarenek dziergania" (Cafè Tricot), gdzie wolontariuszki mogły się spotkać i przy kawie pracować gawędząc na temat całej akcji i jej celów.
Spodobała mi się ta akcja i aktywne uczestnictwo wolontariuszy obok zwykłej akcji przekazywania jakiejś kwoty na cel charytatywny. Niby drobiazg, a jakże ważny. 


Smothie tej firmy kupuje regularnie od jakiegoś roku, ale teraz jeszcze bardziej mi smakują. Może nawet sama nauczę się dziergać takie czapeczki w perspektywie ewentualnego uczestnictwa w akcji 2013-14? 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Dzwonnik z Notre Dame będzie miał roboty huk ....



Medal pamiątkowy obchodów
           31 stycznia przyjechały do Paryża z Holandii i z Normandii. Żegnano je tam ze łzami w oczach, ale i z nieukrywaną dumą. Konwój specjalny żegnany był przez wszystkich mieszkańców w miejscu gdzie się  urodziły. Powoli, jakby lekko ociągając się ruszyły ku swemu przeznaczeniu.
Wszyscy się za nimi oglądali... Tylko niektórzy wiedzieli dokąd zmierzały i gdzie zamieszkają...
     Podróżowały na dwóch odkrytych platformach ciężarówek, by wszyscy mogli je podziwiać. U wrót stolicy stanęły około 15-ej, by następnie statecznym "krokiem" dotrzeć do Wyspy Cité.
Fot. Internet
   
A jechały następującą trasą: Porte Maillot, Av. de la Grande Armée, objechały Łuk Triumfalny i wjechały w Pola Elizejskie.
Dotarły do Placu Zgody (Concorde), a potem ruszyły nabrzeżami :Quai des Tuileries, Quai F. Mitterand, Quai de la Mégisserie, Quai des Gesvres.
Przemierzyły Most Arcole i stanęły przed Katedra.
Cały przejazd trwał około półtorej godziny.


       Ja zobaczyłam je w porannych wiadomościach francuskiej telewizji, gdy dopiero wyruszały w drogę do francuskiej stolicy. Od razu pomyślałam, że chciałabym je koniecznie zobaczyć zanim znikną zamknięte w wieży jak jakieś księżniczki.....
       Musiałam jednak odczekać 9 długich dni, aż w końcu ostatniej soboty nadszedł moment gdy ujrzałam te niesamowite prezenty urodzinowe, czyli ...

DZWONY dla paryskiej Katedry Notre-Dame :)

Katedra ubrana w urodzinowa szatę....


A skończyła ona 850 lat! 

No, powiedzmy sobie szczerze,  "sto lat" śpiewać jej nie wypada, prędzej już tysiąc :-)

Dzwony rozśpiewają się po raz pierwszy w Niedzielę Palmową 23 marca tego roku.


Póki co, kto tylko może niech pędzi obejrzeć je ustawione dostojnie w nawie głównej do 25 lutego. Potem zaczną je wieszać i zamkną na zawsze w wieżach....

Przejazd kolo Łuku Triumfalnego,
a potem  Polami Elizejskimi
(fot.internet)

Z północy Francji, a dokładniej z Villedieu-les-Pôeles (departament Manche) przyjechało ich osiem.

Dziewiąty, tak zwany dzwon burdonowy przyjechał aż z Asten w Holandii.

Osiem zamieszka w wieży północnej, a burdonowy - a może raczej burdonowa, bo nazywa się Marie - dołączy do najstarszego (zachowanego) dzwonu burdonowego Emmanuel, w wieży południowej.


Te osiem dzwonów zastąpi cztery stare, które "straciły już głos".  Podczas rewolucji zdjęto dzwony z wież katedry i przetopiono je na działa. Dopiero w 1856, rok po zwycięstwie sewastopolskim katedra dostała w prezencie cztery dzwony odlane z armat zdobytych na wrogu. Nie były one arcydziełem ludwisarskim najwyższej jakości i zestarzały się szybciej niż można było się tego spodziewać.
     W związku z 850 urodzinami katedra została więc obdarowana jak się patrzy, a prezenty kosztowały około 2 mln euro. Opłacono je z ofiar od wiernych z wielu krajów. Nadal na oficjalnej stronie internetowej Katedry można wpłacić jednorazowy datek (kartą bankowa naturalnie :) lub nawet zaabonować się i płacić określoną przez siebie kwotę co miesiąc.


Tablica informująca o losach nowych
dzwonów zanim zaczną swa służbę...

     Oczywiście takie wspaniałe prezenty nie mogłyby zamieszkać w tak dostojnym miejscu bez  ich uprzedniego poświęcenia. W sobotę 2-go lutego trwały więc uroczystości celebrowane przez Arcybiskupa Paryża André Vingt-Trois.

      Osiem dzwonów "francuskich" poświęcono o 11-ej w obecności paryskich dzieci uczęszczających na katechezę, a popołudniu poświecono "burdonową" Marie, która stała otoczona tłumem najmłodszych gimnazjalistów z katechezy paryskich kościołów.

     Burdonowa Marie otrzymała imię po swej poprzedniczce, gdyż już w 1378 odlano pierwszy dzwon burdonowy i nazwano go Marie ku czci Najświętszej Panienki. Obecna Marie waży całkiem sporo, bo aż 6093 kg, a obwodu "w talii" ma aż 206 cm.

W tle ołtarz, a najdalej"burdonowa" Marie, Gabriel, Anne-Geneviève,
Denis i kawałek Marcela. Dzwony ustawione od największego
 koło ołtarza, ku najmniejszemu (koło wejścia)

Każdy z ośmiu dzwonów ma swe imię :

  • Gabriel  - ku czci Archanioła Gabriela; w XV wieku istniał już inny dzwon Gabriel, największy wówczas w wieży północnej 
  • Anne-Geneviève, ku czci świętej Anny i świętej Genowefy (patronki Paryża)
  • Denis, ku czci Świętego  Denis, pierwszego biskupa Paryża (około roku 250) i patrona diecezji
  • Marcel, ku czci Świętego Marcela, dziewiątego biskupa Paryża (koniec XIV w.)
  • Etienne, ku czci świętego Stefana,  męczennika
  • Benoît-Joseph, ku czci obecnego papieża
  • Maurice, ku pamięci Maurice'a de Sully, 72-go biskupa Paryża, zasłużonego dla budowy obecnej Katedry
  • Jean-Marie, ku pamięci Kardynała Jean-Marie Lustiger'a, 139 arcybiskupa Paryża (1981-2005)


W czasie mojej wizyty trwała akurat msza i można było obejrzeć tylko mniejsze dzwony, bo część bliżej ołtarza  odgrodzono, by wierni obecni na mszy mogli ja celebrować w skupieniu.


Marcel waży 1925 kg , a jego średnica wynosi 139 cm
Etienne . (1494 kg, 126 cm średnicy)


Benoît-Joseph (1309 kg, 120 cm)



Zbliżenie ozdobnego "szlaczka" na dzwonie Benoît-Joseph



Maurice (1011 kg, 109 cm)


Najmniejszy Jean-Marie nie waży nawet tony  (782 kg i 99 cm średnicy)

*******

A na zakończenie kilka zdjęć zrobionych przed Katedrą, gdzie wzniesiono dekoracje do trwających cały rok 2013 obchodów 850-lecia.










Oto jest pytanie... Jaki jest sens mego Życia?

Widok ze szczytu "trybuny" przed Katedrą



Wejście na "trybunę" przed Katedrą



Kolejka do wejścia




Tak wygląda automat wewnątrz Katedry, w
którym można kupić sobie pamiątkowy
medal obchodów 850-ciolecia
Godziny otwarcia






















*****

Dzwonnik z Notre-Dame będzie więc miał już niedługo ręce pełne roboty. Ręce jak ręce, raczej klawisze. 
Wiecie jak się będzie nazywał komputer, który będzie zdalnie sterować dzwonami?

Oczywiście Quasimodo, tak jak dzwonnik z powieści Wiktora Hugo z 1831 roku! 
No bo jakżeby inaczej? :)